sobota, 6 lutego 2016

3. Pierwsza wspólna pełnia.

Minął prawie tydzień odkąd opuścili Beacon Hills, a sprawy toczyły się dokładnie tak jak można się było tego spodziewać. Lydia narzekała na fakt, że byli stłoczeni w samochodzie, Stiles rzucał irytująco komiczne spostrzeżenia, które głównie wkurzały Lydię, a czasami sprawiały, że Malia strzelała go w tył głowy, no a Scott przede wszystkim próbował powstrzymać przyjaciół od pozabijania siebie nawzajem. Dzisiaj jednak była pełnia.
- Przykro mi, ale jeżeli będę dzisiaj blisko Stilesa lub Lydii ich szanse na przeżycie są znikome. - argumentowała Malia. Próbowali właśnie zdecydować, czy postój jest dobrym pomysłem, czy może powinni jechać dalej.
- Zgadzam się z nią. - z tylnego siedzenia dobiegł pisk Lydii.
- Po prostu chcesz wysiąść z samochodu. - zauważył Stiles. Kłócił się, że Malia ma nad sobą lepszą kontrolę niż im się wydaje, i że wszystko będzie w porządku jeżeli się nie zatrzymają.
- No i co z tego? Mimo wszystko nie chcę być rozszarpana przez Malię tylko dlatego, że będzie naćpana przez księżyc.
- A co ty o tym sądzisz Scott? - Malia zapytała jedyną osobę, która do tej pory nie zabierała głosu, a od której miała nadzieję uzyskać wsparcie.
Przed odpowiedzią chłopak zerknął na siedzącą tuż przy nim Lydię, robiącą swoją najlepszą słodką minkę.
- Proszę Scott, wydaje mi się, że możliwość wyjścia na dłużej i rozprostowania nóg byłaby dobra dla dziecka.
- To nie fair! Nie możesz używać psiaka przeciwko nam. - pojękiwał Stiles.
- Goszczę dzieciaka przez następne dziewięć miesięcy, mogę robić co zechcę. - warknęła na Stilesa, po czym szybko spojrzała ponownie na Scotta.
- Proszę?
- Wydaje mi się, że powinniśmy się zatrzymać Stiles. - odpowiedział w końcu wilkołak. Malia uśmiechnęła się i wykrzywiła rękę, żeby przybić piątkę z Lydią.
- Ale bierzemy dwa pokoje.
Stiles uniósł brwi.
- Chyba zaczyna mi się podobać ten pomysł.
- Sorry stary, ale ty zostaniesz z Lydią. - szybko uzupełnił Scott.
- Co?! - słowo zostało wykrzyczane przez wszystkich jego towarzyszy.
- Nie mam zamiaru pozwolić Malii rozszarpać któregokolwiek z was, a jako że jestem jej Alfą powinienem być z nią i pomóc jej zachować kontrolę.
Malia wyburczała coś o głupim logicznym alfie, będącym przeszkodą do seksu, a Stiles całkiem głośno wymruczał parę zdań o najlepszym przyjacielu blokującym przyjemności. Lydia niespodziewanie pozostała cicho, jedynie odsunęła się delikatnie od Scotta, nie zrywając jednak całkowicie kontaktu z nim, poprzez złapanie go za rękę. Stiles zatrzymał się przy następnym motelu i poszedł ich wszystkich zapisać. Po tym jak dostali pokoje, Malia od razu zamknęła się w jednym z nich ze swoim chłopakiem, ogłaszając, że pełnia jeszcze się nie zaczęła. Lydia i Scott szybko wbili się do drugiego, Scott poszedł wziąć prysznic, a banshee położyła się na łóżku i zaczęła oglądać jakiś stary, czarno-biały film.
Po mniej więcej dwudziestu minutach chłopak wyszedł z łazienki mając na sobie tylko dresy, luźno zwisające z bioder. Położył się koło Lydii, która zdążyła już przebrać się w stary podkoszulek i obszarpane szorty. Przyciągnął ją do siebie, tak że po chwili leżała przytulona plecami do jego piersi, z jego jedną ręką pod głową, a drugą przerzuconą przez jej talię.
- Jesteś na mnie zła? - cicha niepewność w jego głosie pozostała bez odpowiedzi.
- Lydia? - znowu cisza.
- Śpisz? - dziewczyna obróciła się w jego ramionach, leżeli teraz twarzami do siebie.
- Nie.
- Więc porozmawiaj ze mną. - ponownie nie odpowiedziała, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
- Proszę Lydia.
- Po prostu się boję. - przyznała nie odsuwając się od jego torsu. Scott delikatnie się przesunął, żeby Lydia patrzyła mu prosto w oczy.
- Czego?
- Że jesteś ze mną tylko z powodu dziecka, i że znajdziesz kogoś lepszego kto pomoże ci z jego wychowaniem. - wyznała. Chłopak zauważył zbierające w jej oczach łzy i szybko ją pocałował. Pocałunek był niewinny i słodki, i był dokładnie tym czego potrzebowała.
- Lydia, po pierwsze nie ma nikogo lepszego z kim mógłbym wychować nasze dziecko. Po drugie nie jestem z tobą z jego powodu. Przyznaję, że pomogło nam w końcu zbliżyć się do siebie, ale nie jest i nigdy nie było głównym powodem, dobrze?
- Dobrze. - odpowiedziała cichutko i położyła głowę z powrotem na jego piersi. Przerzuciła jedną nogę przez jego talię i oboje leżeli zadowoleni czekając aż zajdzie słońce.


Malia i Stiles leżeli razem w łóżku, ona w samym podkoszulku, a on w podkoszulku i spodenkach. Oglądali jakiś serial, żadne z nich jednak nie zwracało uwagi na telewizor skupiając się raczej na wędrujących rękach partnera. Stiles gładził dłońmi jej plecy, zatrzymując się tuż przed dotarciem do pośladków, Malia z rękami pod jego koszulką delikatnie drapała jego tors, przytrzymując ręce w miejscu, gdy dotarły do góry spodenek.
- Jesteś niesamowicie złośliwa. - wyszeptał chłopak, gdy jego usta znalazły się w pobliżu ucha Malii.
- Jakbyś ty nie był. - odpowiedziała z uśmiechem. Sytuacja trwała jeszcze tylko przez chwilę, gdy Malia zapragnęła więcej i przycisnęła usta do warg Stilesa. Usiadła na nim w rozkroku, a on położył ręce na jej tali i delikatnie gładził skórę. Stracili poczucie czasu. Wkrótce rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Stiles? - usłyszeli pytający głos Scotta. Malia stęknęła i ukryła głowę w zagłębieniu szyi chłopaka. Delikatnie przygryzła jego skórę.
- Tak? - Stiles zakrztusił się, gdy Malia przeniosła usta w bardziej wrażliwe miejsce.
- Księżyc.
- Wychodzę za chwilkę, stary. - Malia tylko pokręciła głową.
- Oj, nie. - wyszeptała obok jego szyi.
Stiles jęknął i delikatnie popchnął Malię, dopóki nie znalazła się koło niego zamiast na nim.
- Tak wyjdę. - dziewczyna wydęła wargi i usiadła.
- Dobra, ale nie myśl, że później coś dostaniesz.
- Awwww no weź Mal. - Malia pokręciła głową z łobuzerskim uśmiechem na ustach.  Stiles nadąsał się i przesunął się, żeby pocałować ją w szyję.
- Jesteś pewna?
- Całkowicie. - wyszeptała i kiedy usta Stilesa znalazły się jakieś dwa milimetry od jej warg przerwało im głośne łomotanie w drzwi.
- Przykro mi Mal, ale musisz przestać pieprzyć swojego chłopaka na minutę, żebyśmy mogli mieć tą noc już za sobą! - wywrzeszczała Lydia zza drzwi.
- Okay! - wykrzyknęła Malia wstając z łóżka i podchodząc do drzwi.
- A tak! - podbiegła z powrotem do łóżka i pocałowała Stilesa.
- Do zobaczenia później. - obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju zostawiając chłopaka z szerokim uśmiechem na twarzy.

Lydia i Scott stali na korytarzu przed swoim pokojem. Dzięki Stilesowi ich pokoje sąsiadowały ze sobą, więc w razie potrzeby mogli szybko do siebie dotrzeć. W ich pokoju Malia siedziała już przed telewizorem wyczekując momentu, w którym zacznie tracić nad sobą panowanie.
Ramiona Scotta były owinięte wokół talii dziewczyny, jej ręce obejmowały jego szyję. Chłopak wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.
- Nie chcę tego robić. - powiedziała cicho. Była dużo bardziej wrażliwa przy wilkołaku, po tym gdy jej ciąża wyszła na jaw. Czuła się zagubiona, a Scott zapewniał jej kierunek.
- Wiem, ale to jest tylko na noc. Plus towarzystwo Stilesa to dobra zabawa. - odpowiedział podnosząc głowę, żeby na nią spojrzeć.
- Eh.. - westchnęła figlarnie. Oboje śmiali się przez chwilę, dopóki Lydia nie uniosła głowy i nie pocałowała go. Gorąco i namiętnie.
- Łooo - było jedynym co Scottowi udało się wypowiedzieć, gdy się od siebie odsunęli.
- Żebyś pamiętał z kim przynależysz. - Scott pochylił się po następny pocałunek, gdy trzask i krzyk dobiegły z ich pokoju.
- Scott!
- Muszę iść. - szybko musnął wargami jej usta i wbiegł do pokoju. Lydia stała jeszcze chwilę na korytarzu z nieprzytomnym uśmiechem na twarzy.

W pokoju Scott zobaczył rozrzucone szczątki zbitej lampy na podłodze i Malię warczącą cicho w kącie.
- Mal?
Szybko podniosła głowę i rzuciła się na niego z pazurami. Zręcznie przesunął się poza jej zasięg i złapał ją od tyłu.
- Mam cię Mal.
Dziewczyna walczyła z jego uściskiem, który na szczęście okazał się dla niej zbyt silny.
- No dalej, wsłuchaj się w mój głos.
Zatracenie Malii trwało przez dwie godziny. Udawało jej się uciekać od niego, a on starał się ją na nowo złapać. Teraz oboje byli na podłodze. Kawałki lampy wbijały się w nogi i uda Scotta. Malii udało się go nieźle zranić, a on dalej mówił do niej i starał się ją uspokoić.
Nagle jej ciało zwiotczało.
- Scott? - dobiegł do niego jej cichy i słaby głos. Poluzował uchwyt, a Malia obróciła się w jego ramionach. Jej oczy powróciły do swojego naturalnego brązowego odcienia, szpony zniknęły. Mimo, że dzieliło ich niewiele ponad dwa centymetry odległości dziewczyna przysunęła się do niego jeszcze bardziej i objęła jego szyję ramionami.
- W porządku, mam cię Mal.
W tym momencie szlochała. "Przykro mi" było jedynym co można było od niej usłyszeć. Powtarzała to jak mantrę. Malia zawsze miała poczucie winy, gdy zachowała się tak... zwierzęco. Zwłaszcza kiedy kogoś skrzywdziła.
- W porządku. - Scott gładził ją po włosach i przytulał. Dobrze pamiętał uczucie tracenia kontroli i to co przychodziło później. Więc przytulał ją i powtarzał, że wszystko jest w porządku.

Stiles i Lydia siedzieli wpatrując się w telewizor, choć tak naprawdę żadne z nich go nie oglądało. Nie mogli zignorować hałasów dochodzących z pokoju obok. Nie słyszeli nic poza trzaskami, warczeniem i pomrukami. Oboje bardzo się martwili.
- Myślisz, że wszystko z nią w porządku? - w głosie Stilesa wyraźnie słychać było niepokój.
- Jest ze Scottem, zajmie się nią. - zapewniła go. Chłopak skinął głową i oparł policzek na jej ramieniu.
- Nie martw się Stiles, wszystko będzie dobrze. - przekonywała jego w równym stopniu co siebie samą. Szczerze mówiąc  była tak samo zmartwiona. Jeśli nie bardziej.
Minęła godzina i udało im się zasnąć. Głowa Stilesa spoczywała na jej brzuchu, a jej ręka delikatnie ułożyła się na jego plecach. Nagle głośny szloch wyrwał oboje z ich lekkiego snu. Szybko wstali i poszli do sąsiedniego pokoju, ale zatrzymali się przed drzwiami decydując się na słuchanie z zewnątrz. Nie było słychać nic oprócz płaczu i Scotta powtarzającego, że wszystko będzie dobrze. Stiles nie wytrzymał pierwszy i otworzył drzwi. Zobaczył Scotta i Malię na podłodze, dziewczyna wypłakiwała sobie oczy w jego pierś. Pokój sam w sobie był w dość dobrym stanie jedynie ze zbitą lampą i podartą poduszką.
Stiles czuł jak jego serce pęka na widok zrozpaczonej Malii. Czuł także zazdrość.
- Mal? - zapytał bardzo cicho.
Dziewczyna szybko podniosła głowę i jak tylko go zobaczyła wyplątała się z ramion Scotta. Podbiegła do swojego chłopaka i przytuliła się do niego zarzucając ramiona na jego szyję. Lekko podskoczyła i oplotła nogami talię Stilesa. W tym czasie Lydia szybko podeszła do Scotta pomagając mu się podnieść i sprawdzając w jakim jest stanie.
- Jak się czujesz psiaku?
- Tylko kilka zadrapań. - odpowiedział krzywiąc się.
- Gówno prawda. - Lydii wystarczyło jedno spojrzenie żeby wiedzieć, że kłamie. Scott zignorował ją.
- Stiles dlaczego nie zabierzesz Malii do swojego pokoju? - chłopak lekko skinął głową i zaniósł płaczącą dziewczynę do pokoju obok zostawiając wilkołaka i banhee samych. Scott odwrócił się w stronę Lydii i lekko się skulił.
- To tylko zadrapanie. - tym razem dziewczyna zignorowała jego i podciągnęła mu koszulkę. Na brzuchu miał pięć głębokich zadrapań, kawałek szkła wbity w biodro i ogromny siniak właśnie wykwitający na żebrach. Lydia ciężko złapała powietrze i szybko poprowadziła go do łóżka, każąc mu się położyć. Wyciągnęła szkło i nałożyła trochę antyseptyku na rany.
- Lydia, one wyleczą się same jeżeli dasz im czas. - znów go zignorowała i kontynuowała pracę.
- Skąd to się wzięło? - zapytała patrząc na siniak.
- Malia potrafi całkiem mocno przywalić, wydaje mi się, że złamała kilka żeber. - odpowiedział chichocząc cicho.
- Zabiję ją.
- Nie. Nie potrafi się kontrolować. Plus już wystarczająco źle się z tym czuje.
- Widziałam. - burknęła cicho. Scott uśmiechnął się i wyciągnął rękę do dziewczyny. Gdy się przysunęła, złapał ją za szyję i pocałował ją. Delikatnie i łagodnie. Gdy się odsunęli Lydia była lekko oszołomiona.
- Za co to?
- Żebyś pamiętała, że przynależę z tobą.











Przepraszam za błędy. Jest późno, nie mam siły tego sprawdzać. Następny rozdział będzie szybciej.